"Kontrolerzy" jest filmem nietuzinkowym. Zaciekawia od pierwszej sceny. Pewna upita dama schodzi do metra, aby poczekać na pociąg. Ten powoli się zbliża, a... światła gasną. W następnej scenie
"Kontrolerzy" jest filmem nietuzinkowym. Zaciekawia od pierwszej sceny. Pewna upita dama schodzi do metra, aby poczekać na pociąg. Ten powoli się zbliża, a... światła gasną. W następnej scenie widzimy tylko bucik kobiety. Wydawałoby się, że mamy do czynienia z typowym horrorem. Faktycznie - bohaterem jednego z wątków będzie zakapturzony osobnik popychający ludzi na tory. Nie dominuje on jednak w filmie, który wymyka się wciskaniu go w kolejne 'szufladki'. Już sam fakt, iż reżyser ograniczył miejsce akcji do stacji metra, jest wyzwaniem i zarazem ciekawym pomysłem. Mamy okazję obserwować niemal dotykalnie życie kontrolerów biletów – skupionych w konkurujących ze sobą grupach. Obraz tych ludzi Antal kreuje bardzo wiarygodnie, co nie do końca musiało się spodobać właściwym władzom metra (wiadomo, że pomimo fikcyjnej fabuły film jest silnym medium) – dzięki temu przed 'właściwym' filmem mamy zabawny komentarz. Mi osobiście najbardziej zapadł w pamięci wątek miłosny, którego bohaterami są Bulcsu oraz dziewczyna chadzająca w ubraniu różowego misia. Sporo w tym bajkowości, magii, urzekającej naiwności. Antal udanie łączy ze sobą wiele gatunków. Momentami film zdaje się bardzo poważny (krytykuje pogoń za sukcesem, 'wyścig szczurów', system wartości współczesnego yuppie, stawia na piedestale miłość jako szczęście, do którego dążymy), czasem bawi widza (sceny, gdy kontrolerzy są zmuszeni sprawdzać bilety oraz sam mariaż postaci), ale też wciąga tajemniczym momentami klimatem. Są tu elementy kryminału, thrillera, komedii, kina obyczajowego. Wszystko jest jednak spójne, wyważone, na miejscu. Niestety momentami film z lekka traci tempo. Po kilku świetnych scenach zdarza się jakiś 'zapychacz". Mocnym atutem "Kontrolerów" są dynamiczne zdjęcia i montaż. Obraz oprawiony jest klimatyczną i hipnotyczną muzyką, za która kryje się niejaka grupa Neo. Jest ona utrzymana w klimacie "Underworld" i The Chemical Brothers. Dla mnie "Kontrolerzy" to niezwykle udany kompromis pomiędzy kinem, które ma wzbudzać dyskusje, pozostawać na długo w widzu, a kinem rozrywkowym – chwytliwym, zrobionym z zacięciem.