jest parę rzeczy, które rażą w oczy w tym trzecim sezonie.
Po pierwsze, to jakim imbecylem trzeba być, żeby sympatyczny policjant Boguś dał się tak wykiwać "Rudemu"? Przy całej miłości, to jest po prostu zabieg z tanich amerykańskich filmów akcji. Gość siedzi z nim kilka tygodni, a dzień przed daje mu telefon, bo miał sen. No kurde.
Po drugie to sama postać Justyny. Nakreślona całkiem nieźle. Od połowy drugiego sezonu wiadomo było jak ona działa i kim jest, a sprowadzono to do nieszczęśliwej miłości. Tak po prostu? Nawet gdyby kiedyś Kruk miałby z nią być, to jak ona sobie to niby wyobrażała, że nigdy Kruk się nie dowie o jej drugim życiu czy po prostu będzie prowadzić biznes razem. Idiotyzm.
I na zakończenie sam finał sezonu. Dlaczego Kruk nie mógł po prostu zginąć? Wiem, że zaraz znajdą się eksperci balistyczni, ale gość leży 20 minut postrzelony dwa razy. Potem droga do szpitala pewnie trwała następne pół godziny, a i tak go pozszywali i w zasadzie nic się nie stało, a Justyna i Rudy padają po jednym strzale. Wiem, że to tylko serial i czasem realizmu nie ma się co doszukiwac, ale ten sezon naprawdę był dobrze zrobione, a takie trochę absurdy psują całe odczucie.
Tak czy siak, od pierwszego sezonu fantastyczny serial i fantastyczni aktorzy. No może z małymi wyjątkami.
Oglądając 3-ci sezon narzuca mi się jedna myśl - czy Kruk nie powinien znaleźć się na obserwacji w psychiatryku !? 8/10!!!