Miałam duże oczekiwania wobec tego filmu a wyszło gorzej niź źle.
Aktorzy porażka: Laura Dern-ostatni raz wykrzesała z siebie jakiekolwiek emocje jak ją goniły dinozaury, oskar za próbę uronienia jednej łzy przez cały film,
Hugh Jackman-wysilał się niemiłosiernie-lepiej jak pozostanie nie-człowiekiem (Wolverine)
Vanessa Kirby-rozczarowanie (wspaniała w "The Crown")-tutaj przezroczysta
Tytułowy syn-najlepszy z nich wszystkich
a iii Anthony Hopkins-człowiek legenda, za mała rola by ocenić
Najgorszy moment-rodzice (tu grający ich Laura Dern i Hugh Jackman)- pijący w restauracji margaritę! i omawiający przy tym trunku problemy swojego syna. Masakra!
Film poruszył niezmiernie ważny i trudny temat-depresja-choroba 21 wieku. Tutułowy syn-chłopiec wołał o pomoc, lecz jej nie dostał. Ojcu nawet nie chciało się usunąć broni z domu.
Fatalni aktorzy, fatalny scenariusz, reżyser coś próbował przekazać ale porwał się widocznie z motyką na słońce-ten trudny problem, choroba młodego chłopca go przerósł, nie udźwignął ciężaru dramatu, który tu przedstawił.
Jak dla mnie to ten młody najsłabszy, postać nastolatka bez żadnych zalet, non-stop apatyczna i odpychająca przez co niekoniecznie kibicowałem mu w walce z chorobą.
A ja dodam, fatalny kometarz... Problem przedstawiony w tym filmie jest jakich wiele, ale dla ludzi zdrowych, to jest ciężkie do ogarnięcia. Mam nadzieję, że wiesz jak bardzo ciężką chorobą jest depresja i może wiesz jak w prostszy sposób przekazać ją innym. Film w prosty sposób przekazuje schematy i błędy popełniane przez rodziców i w tym tkwi jego główny przekaz, to jak łatwo jest przegapić ważny sygnał. Dla ciebie ważna gra aktorów, dla innych przekaz i wartości płynące z filmu.