Ivan Locke to angielski budowlaniec. Żona, dzieci, praca. Poznajemy go kiedy wsiada do auta… i wszystko przewraca się do góry nogami. Ivan jedzie bowiem na poród swojego dziecka z przypadkową partnerką. Podczas jazdy musi dodawać otuchy rodzącej, wyznać żonie zdradę i jeszcze zaopiekować się gigantyczną akcją wylewania betonu, którą powinien nadzorować osobiście. Cała akcja dzieje się w aucie. Locke jedzie i rozmawia z kolejnymi osobami przez telefon. Pomysł jest oryginalny, ale wcale nierzadko wykorzystywany.
Hardy jest świetny i doceniam to jak starał się, żebym nie umarł z nudów oglądając tak naprawdę jedną scenę. Aktor na ekranie dwoi się i troi. Przeżywa, wkurza, nawet rozmawia ze swoim zmarłym, patologicznym ojcem. Film przypomina przez to raczej sztukę teatralną. Problem w tym, że Ivan i jego problemy zupełnie mnie nie obeszły. Nie poczułem do niego ani sympatii, ani współczucia, ani nie pobudziło mnie to do żadnej refleksji. Ot, narozrabiał i chce naprawić. Niby to szlachetne, ale coś mi nie zagrało, coś było w tym sztucznego. Coś, co spowodowało, że nie mogłem się utożsamić z bohaterem. Wczuć w jego dramat.
Spojlery nadciągają! Dalej czytasz na własne ryzyko. Może dlatego, że sytuacja była do rozegrania zupełnie inaczej? Mógł nie jechać, zrobić beton, powiedzieć żonie, a potem i tak zaakceptować dziecko, dać mu nazwisko i pomóc tamtej kobiecie? Po prostu scenariusz pachnie sztucznym podbijaniem dramaturgii i jakoś nie uwierzyłem w tę historię. Jako popis aktorski Hardy’ego – polecam, ale jako dramat – zupełnie nijaki.
http://zabimokiem.pl/film-drogi-i-kilkunastu-polaczen-telefonicznych/
To smutne, że tak trudno nam dziś uwierzyć iż są być może w życiu takie chwile, w których dla nas samych najważniejszy staje się drugi człowiek. Oczywiście, że Locke mógł nie jechać, ale z kilku względów postanowił zmierzyć się z konsekwencjami własnych czynów, a wizyta w szpitalu była najważniejszym elementem podjętej przez niego decyzji.
No właśnie nie do końca się zgadzam. W sensie: niepojechanie do szpitala nadal nie oznaczało, że nie zmierzy się z konsekwencjami. Może jestem z innej bajki ale mając dwójkę dzieci i żonę - zrobiłbym wszystko, żeby dla nich ten szok był możliwie najmniejszy. Wobec nich należało być fair najpierw. Informowanie żony przez telefon o zdradzie to szczyt beznadziei. I jeszcze te numery telefonów do gościa z Rady Miasta...
Już chyba wiem czemu nie polubiłem Ivana. Ojca beształ za zostawienie rodziny, a u niego też na pierwszym miejscu była obca kobieta, na drugim budowa, na trzecim rodzina.
Jeżeli miałbym coś zarzucić scenariuszowi, to właśnie to, że reżyser chciał nam uporczywie tę "fajność" Ivana wcisnąć. Czasami zbyt uporczywie. Mnie podczas narodzin swojego pierwszego dziecka w szpitalu nie było i żona ten fakt mi uporczywie przypomina pomimo tego, że syn ma już 7 lat ;).
E tam. Zawsze lepiej nie być przy porodzie, a być w pobliżu przez całe życie niż odwrotnie ;)
Jeżeli tak sprawę postawimy, to trudno się nie zgodzić. Tylko wiesz, "baby są jakieś inne" ;).
Myślę, że to nie takie proste jak piszesz. Film pokazuje, że znajdujemy się nieraz w sytuacjach bez wyjścia. Bohater miał na głowie 3 problemy, dziecko, rodzinę oraz wielką budowę, za każdą z nich czuł się odpowiedzialny. Może jego wybór o podjęciu podróży był spowodowany strachem przed spojrzeniem w oczy żonie, może musiał sam sobie udowodnić, że nie zachowa się jak ojciec, trudno powiedzieć co czaiło się w jego wnętrzu, był też w trudnej sytuacji, wręcz na skraju załamania i decyzje, które podejmował nie musiały być do końca racjonalne. Myślę, jednak, że jego rozmowy z ojcem dają nam pogląd jakie były prawdziwe powody podjęcia podróży. To, że nieraz postępujemy zgodnie z naszymi etycznymi zasadami nie oznacza, że nikogo nie skrzywdzimy. Nie wiemy jakim człowiekiem był Locke wcześniej, ale w filmie widzimy osobę, która jest całkowicie szczera ze sobą oraz ludźmi z którymi rozmawia, jednocześnie zdając sobie sprawę z ewentualnych konsekwencji jakie mu grożą i dzielnie przyjmując je na klatę, jest to najlepsze co może zrobić w danej sytuacji dla siebie i innych ponieważ każda z tych osób będzie cierpieć niezależnie od tego jakie podejmie decyzje. W filmie nie chodzi o to by pokazać jak nasz bohater wychodzi obronną ręką, jak ostatecznie powstaje wspaniały budynek a żona mu przebacza, film pokazuje nam 1.30h z życia przypadkowego człowieka będącego w skomplikowanej sytuacji życiowej i tego jak stara się sobie z nią poradzić. Sztuczność, którą można wyczuć w filmie, jest spowodowana faktem prowadzenia rozmowy przez telefon i jest bardzo prawdziwa.