juz od pierwszych scen 'kagero' zaczal mi sie nieprzyjemnie kojarzyc ze slabiutkim 'jittemai', wiec nie spodziewalem sie niczego dobrego. o dziwo, pomimo podobnej ilosci kiczu i erotyki, ten pierwszy okazal sie filmem znacznie lepszym. fabula koncentruje sie wokol kobiety-yakuza oraz turnieju tehonbiki, ktorego stawka jest honor jej klanu, zycie jej brata i przy okazji spora ilosc pieniedzy. przy okazji odnajdzie zabojce swego ojca i wysadzi w powietrze swoj dom - calkiem niezle jak na jeden film. prozno jednak doszukiwac sie w nim przeblyskow geniuszu, to calkiem niezle filmidlo ze spora dawka akcji, ale wyraznie nosi na sobie pietno robionej w pospiechu produkcji telewizyjnej. szkoda, ze rezyser nie wykorzystal w pelni wprawdzie majacej za soba lata swietnosci, ale wciaz robiacej wrazenie obsady (iwashita, tamba, koyama), bo nawet swietna rola kanako higuchi i przyzwoita tatsuyi nakadai nie czynia z 'kagero' filmu, do ktorego chcialoby sie jeszcze kilka razy powrocic.