Co za potwarz! To może nie jest JODIE FOSTER, ale to wciąż CLARICE STARLING!
Ciekawe spostrzezenie, ale oburzenie niezrozumiałe;)) Nazwisko Hopkinsa miało zwabić tłumy do kina i zwabiło. Generalnie to jest film z jedną rolą.
Babka pod koniec staje się żołnierzem Lektera, ocalając go z opresji i kładąc trupem kilku gostków. Miałem nadzieję na jakies wyrównanie porachunków, ale nie, ruda wiewiórka musiała ocalić zabójcę policjantów, kanibala jedzosława. Przecież tego nie da się oglądać!
Na dodatek okaleczony własciciel dwóch kółek sam wpada w sidła, które sam zastawił. Czy tylko ja czuję niedosmak doprawiony rozczarowaniem po takim zakończeniu?
Bo "Hannibal", to film jednego aktora - Hopkinsa. Zepchnął w cień całą ekipę, nawet Oldmana, który jest nie do poznania. Moore oczywiście bardzo dobra - w finale emanuje seksem! Natomiast Liotta wygląda jak obrzydliwy cham i rzeczywiście nim jest w filmie.