O ile pierwsze kilka minut ma świetny klimat to im dalej w tę historię, tym więcej błędów technicznych. Aktorzy japońscy raz po japońsku a raz po angielsku a kłapy nie zgadzają się i ten dubbing jest aż nadto widoczny. Montaż to takie "the best of" w stylu "wiecznego dyrektora" z "Poszukiwany, poszukiwana" czyli: "To jezioro damy tutaj, a ten niech sobie stoi w zieleni" i ten amerykański aktor Raymond Burr ("Okno.na podwórze") nie jest taki zły w swojej roli.