PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=469476}

Diuna

Dune
7,7 156 163
oceny
7,7 10 1 156163
7,3 53
oceny krytyków
Diuna
powrót do forum filmu Diuna

To nie znaczy, że film jest zły, jednakże praktycznie do końca seansu nie zacząłem się identyfikować z protagonistami, ani ich sprawą. Zwłaszcza, że aktorsko też nie powala - główny bohater to ładna buźka i nic poza tym, a pozostali są równie sztuczni - ciągle tylko zaaferowani wyższymi sprawami, ich dialogi są wyłącznie oficjalnie lub oschle - nawet jeśli zdarzy im się znaleźć pomiędzy osobami bliskimi. Zero luzu. No dobra, były próby przy pomocy jowialnych powitań, i to wszystko. Kolosalny kontrast pomiędzy np. Władcą Pierścieni - gdzie zanim przeszliśmy do właściwego wątku, na początku otrzymaliśmy życie codzienne w wiosce Hobbitów, ich zabawy, psoty - poznaliśmy charaktery bohaterów nim włączyli się oni do śmiertelnie poważnej gry o przetrwanie śródziemia. Dzięki czemu przywiązaliśmy się do nich, i na późniejszym etapie historii pewne ich działania nie brały się za przeproszeniem z dupy. A tym czasem w Diunie nie dane nam było poznać świata, ludzi, kultury, tradycji - głowy byka mają nam wystarczyć za namiastkę tego ostatniego. Poza tym razi sztucznie wykreowany sterylny świat (światy), co podkreśla jeszcze kompletny brak dzieci i osób starszych - zarówno Atrydzi jak i Harkonnenowie rodzą się chyba od razu dorośli i umierają stosunkowo młodo. Fremenowie podobnie.
Po tylu latach wszechobecnych animacji komputerowych rażą w Diunie wygenerowane armie - idealnie jednakowych żołnierzy. No i ci żołnierze walczą jak ofiary losu, gdy tylko natrafią na protagonistów - zawsze uprzejmie czekają na swoją kolej, żeby zaatakować bohatera. Nigdy nie rzucą się na niego jednocześnie, żeby nie pozbawić go tym samym szansy na zwycięstwo - jest to zresztą zgodne z wielowiekową tradycją Hollywood.

FrAnczesk0

Bo widzisz, w tej książce trzeba się zanurzyć i ją zrozumieć. Zobaczyć jej bogactwo, złożoność. Nie śledzić tylko akcji.

ocenił(a) film na 10
Zarddin

W przypadki Diuny to chyba trzeba bylo by napisac nowa ksiazke i dopiero ja zekranizować by otrzymac cos prostego w przekazie i trafiakacego do wszystkich. Ja nie czytałem ksiazki ale ogladalem film Lyncha ktory tez bardzo mi sie podobal. I mam wrażenie ze ta ekranizacja zwrocila moja uwage na calkiem nowe aspekty postaci wydarzen.

ocenił(a) film na 6
evan_252

Tak właśnie zrobiono. Napisano, a konkretnie synek Franka Herberta z kuzynami napisał cały stos książek, prequeli, sequeli i spinoffów - tylko, że jest to literatura całkowicie brukowa, idealna do sfilmowania, ale nie godna tak wielkich nazwisk.

Zarddin

Lepiej bym tego nie ujął. Po to są ekranizacje książek żeby czytanie ich było jedynie jedną z opcji zapoznania się z daną historią a nie koniecznością.

ocenił(a) film na 9
Zarddin

Nie czytałem książki nawet, film top. Jest co prawda kontemplacyjny ale byłem zaskoczony jak w ogóle mi się nie dłużył, przy zakończeniu wręcz czułem że pokazali zdecydowanie za mało, i to mój jedyny zarzut. Może z postaciami się rzeczywiście aż tak mocno nie zżyłem jak z hobbitami ale mimo wszystko zdążyłem w jakimś stopniu się już z nimi zaprzyjaźnić i naprawdę byłem zadowolony, akcja wręcz zasuwała zaskakująco szybko, chociaż faktem jest że to film kontemplacyjny a nie rozrywkowy pokroju Iron Mana. Nie dziwie się że komuś się nie podobał, jakaś dziewczyna obok mówiła że już przysypiała pod koniec filmu, ale nie można mówić że to jacyś hardkorowi fani książki nabijają ocenę filmowi. Ja nie znam jej ani troche a siedziałem jak na sterydach

użytkownik usunięty
marcjamarcowa

Z czapy argument.

użytkownik usunięty
marcjamarcowa

Z czapy argument.

marcjamarcowa

Ja ze swojej strony zawiodłem się i na filmie i na książce. Film pozbawiony życia, strasznie nadęty, wszyscy tutaj są śmiertelnie poważni niemal przez cały czas. Książki nie doczytałem do końca, bo nie dałem rady. Wymęczony przerwałem gdzieś około 150 strony, co odpowiadało mniej więcej połowie filmu. Książka podobnie nużąca jak i film. Gadają i gadają bez końca, polityka, przemyślenia głównych bohaterów wtrącane co chwila przez autora, film podobnie nużący, szczególnie pierwsze 40 minut.

ocenił(a) film na 10
forek23

Ja książkę wciągnęłam w tydzień xD Ciężka jest, ale za drugim podejściem jest łatwiej ;) Na początku trudno ogarnąć co, kto i dlaczego.

ocenił(a) film na 8
marcjamarcowa

Serio? Ja nie miałam problemu z ogarnięciem tego, a czytałam w oryginale. Czasem tylko zajrzałam do neta, żeby coś doczytać. No ale ja zazwyczaj wolno czytam książki, delektuję się nimi.

ocenił(a) film na 10
ladywhitesnake

Gratuluję. Brawo. Szacuneczek. Oklaski. Czytam sobie właśnie w oryginale ;) Cheers.

ocenił(a) film na 8
marcjamarcowa

Akurat tak się składa, że ta książka jest mało wymagająca językowo w porównaniu do niektórych książek, które musiałam czytać jako lektury na anglistyce.

ocenił(a) film na 7
marcjamarcowa

Może to własnie znaczy, że mamy dość wierną ekranizację? Film jest ciężki, nużący i dłuży się tak samo jak książka.

ocenił(a) film na 10
klaun.szyderca

Czytałam wypowiedź reżysera. Chciał być wierny książce i autorowi, a to na pewno mu się udało. Herbert stworzył specyficzne uniwersum, w którym nie ma miejsca na hobbicką beztroskę, na niefrasobliwość a'la Jar Jar Binks, na przaśność wiedźmińską... Znalazłam tylko dwie wypowiedzi bohaterów, które mogą uchodzić za żarty... Wszystko to jedna walka o przetrwanie i autor snując swoją opowieść, nie pozwala czytelnikowi o tym zapomnieć. Nieliczne momenty, które "zmiękczają" odbiór pustynnej prozy, to te w których pojawia się Chani. Imho.

ocenił(a) film na 7
marcjamarcowa

Dupa tam mu się udała. Całość zasadza się na zrozumieniu świata w jakim operują bohaterowie. Czyli zakonów Bene Gesserit, Mentatów, Imperialnych medyków itd. W tym "dziele" nie ma nic na ten temat. Z filmu który oceniasz na 10 dowiadujemy się, że mentat to gość który czasami ma białe oczy, a Bene Gesserit to rozhisteryzowana idiotka. No k..., to ma być świat wykreowany przez Herberta? Takiego gówna się nie spodziewałem.
Nie ma prawie nic z epickiej opowieści o ludziach piasku i zakonach powstałych po Dżihad Bulteriańskiej. Jest coś o tym jakże ważnym fakcie w tym "cudnym" filmie? Nie? No nie ma. A to jest podstawa kreacji tego świata.

ocenił(a) film na 3
marcjamarcowa

Czytałem książkę i jestem rozczarowany. Książka kreuje świat, odsłania intrygę i zaskakuje. Film na odwrót. Nic nie wiemy o świecie, intryga jakby na drugim planie. Co do zaskoczenia nie wiem, bo znałem historię z książki. Lady Jessica tylko płacze, Paul cały czas żyje w przeświadczeniu że jest wybrańcem, Leto nijaki. Muzyka (śpiew) plus długie spowalniające ujęcia na mnie sprawiały wrażenie że oglądam czyjeś wspomnienia. A przecież w książce, czuło się jakby w środku akcji. Cóż ale to moje zdanie i można się z nim nie zgodzić.

ocenił(a) film na 10
Piotr_d_filmweb

Obejrzyj film jeszcze raz, a książkę odłóż na bok ;) Za pierwszym razem ciągle miałam książkę w głowie, a za drugim już chłonęłam obraz i subtelności gry aktorskiej.

ocenił(a) film na 3
marcjamarcowa

Może film trzeba traktować jak ilustracje do książki ....

ocenił(a) film na 10
Piotr_d_filmweb

Oj, luki mojej wyobraźni na pewno uzupełnił...

ocenił(a) film na 7
marcjamarcowa

To chyba słaba ta Twoja wyobraźnia, A może nadkreatywna? Bo jedno wielkie g. w tym filmie jest z książki. Lepiej może zamiast radzić by jeszcze raz oglądać to gówniane dzieło, zastosuj się do rady, by jeszcze raz przeczytać książkę i zapomnieć o tym słabiutkim filmie.

ocenił(a) film na 8
marcjamarcowa

Jak przeczyta książkę, to na pewno nie da temu filmowi 10/10. Klimat jest, ale w pierwszej części filmu miałam wrażenie, jakbym oglądała film z powycinanymi scenami i dialogami, a gdzieś tam jest pełna wersja reżyserska.

marcjamarcowa

Halo, halo. Film musi bronić się sam. Powinien tak przedstawić historię, żeby nie było koniecznym czytanie książki dla uzupełnienia informacji lub zżycia się z bohaterami. Generalnie mam bardzo podobne odczucia do założyciela tematu. Nie ma komu kibicować. Po 2,5-godzinnym seansie nie zdążyłem się do nikogo przywiązać. Na dodatek zero napięcia. Słabe dialogi. Trochę wiało nudą. Podziwiałem tylko stronę audio-wizualną, bo tutaj jak dla mnie było... mega. Nie wiem czy kiedykolwiek do niego wrócę...chyba, że na próbę, za kilka lat.

Co do książki, to właśnie ją kończę i jest o niebo lepsza. Dosłownie bez porównania. Niestety marne lub średnie filmowe adaptacje przez lata odstraszały mnie od tej lektury. Po obejrzeniu wersji Lyncha około 2000 roku oraz powtórce z 10 lat później, na samą myśl ''Diuna'' dostawałem wstrząsów obrzydzenia. Oczywiście wersja Villeneuve'a jest znacznie lepsza, ale nie była filmem, który by mnie porwał. Tak naprawdę nie ona skłoniła mnie do przeczytania pierwowzoru, tylko sam fakt, że okładałem to już ponad 20 lat. Przemogłem się do wzięcia jej w rękę, spróbowałem i pochłonąłem. Było super, więc jutro zabieram się za ''Mesjasza''.

ocenił(a) film na 7
marcjamarcowa

Film słaby, oglądałem na trzy raty, ale nic dziwnego, skoro sama książka jest mega nudna.. Gdybym był osobą depresyjną, zapewne popełnił bym samobójstwo, czytając książkę

marcjamarcowa

Wg mnie Diuny po prostu nie da się zekranizować, to świat dla wyobraźni, w obu filmach z 1984 i 2021 powstała wersja z wyobraźni scenarzysty i reżysera, do mnie nie przemawia , a dobór aktorów do roli Paula… cóż obaj Panowie nie przekonują. Pozdrawiam wszyskich :)

ocenił(a) film na 7
duzers78

Ja paradoksalnie na tym filmie kibicowałem Baronowi, może by ten film trochę ożywił, niestety, jego "demonium" zostało praktycznie nie ujęte, a jego postać zepchnięta na bocznicę filmową....

ocenił(a) film na 7
MichaelTerran

A co temu Baronowi jest, że on taki spaślak?

ocenił(a) film na 7
duzers78

zaburzenia łaknienia na poziomie metabolicznym

ocenił(a) film na 6
duzers78

Choroba. Został z premedytacją zarażony specjalnie wytworzoną chorobą. Stoi za tym zakon Bene Gesserit. Ale w filmie o tym nie ma mowy.

ocenił(a) film na 6
duzers78

dokladnie ja mialem to samo.Zupelnie nikomu nie kibicowalem.Sam Baron byl bardzo malo wyrazisty w porownaniu do Dune 1984 u Lyncha.Reszta aktorow tez nie zrobila na mnie duzego wrazenia.Jakies to wszystko takie malo szczegolowe i ciekawe.Bez wiekrzej glebi.Jak dla mnie jest to najwiekrze roczarowanie roku ale co ja tam wiem jak sie wszystkim prawie podobal.Ten swiat jest taki pusty i malo szczegolowy i zupelnie bez klimatu.Widzialem juz takie filmy 10000 razy.Zostaje przy Dune 1984 , bo tam jest super klimat i swiat jest ciekawiej ukazany , tak samo jak aktorzy bardziej wyrazisci

ocenił(a) film na 7
duzers78

Dokładnie. Dodał bym jeszcze że zbyt wiele scen akcji jest pokazanych w mroku co ma chyba tuszować niedoskonałość animacji. Próbowałem dwa razy nocą obejrzeć ale niestety przegrałem. Obejrzałem za dnia lecz niestety miałem słabą widoczność. Ogólnie film Ok ale mnie nie porwał.

ocenił(a) film na 6
Khair

Ja rowniez mam te same odczucia i zrobil to moj ulubiony rezyser!Ogladalem to bez emocji,bezjajeczne kino.

użytkownik usunięty
Khair

Zgadzam się, nie dane było nam poznać ich światów na tyle by nas to w ogóle obchodziło co się dzieje z tą planetą. Wrażenie miałam, że niby ciągle miał wizje i coś się miało dziać, ale nic się nie działo (oczywiście metafory żnie o tempie). Potworki zrobili tak wielgachne, że tylko się zastanawiałam co one jedzą by przeżyć z takimi rozmiarami. Niepotrzebne to było.

ocenił(a) film na 9

Ja rozumiem, że jak ktoś nie czyta książki może mieć braki w wiedzy, ale proszę wytłumacz mi. Przejmujesz najcenniejszą planetę. Wyczuwasz pułapkę na życie swoje i bliskich. Walisz gagami, heheszukujesz i robisz PARTY HARD, bo planeta jest Twoja xD

użytkownik usunięty
Sorn_Glannath

Nie rozumiem Twojej wypowiedzi? Jakie party, jakie heheszki? Chyba celowałeś do autora wątku na forum, a nie do mnie?
Mi brakowało jakiegokolwiek poznania mieszkańców tej planety i jej historii na tyle, byśmy stanęli po ich stronie, jak np. W Star Wars. A tak śledziliśmy głównego bohatera i jego wizę w ucieczce z zamachu stanu i na jego życie, gdzie w tych wizjach był czas na ujęcia pięknej Zendayi, ale nie na pokazanie np. jak ludność tej planety zmaga się z tymi potworami czy wcześniejszym okupantem. Serio, nie trzeba nam było ukazać heheszkowania i party, ale np. Kilka sekund jak ich statek przed lądowaniem p. Leci i pokazane jest jakieś miasto, ludność w sytuacji codziennego życia,jakos ich biedę i reżim pod którym cierpieli. A tak jak już tutaj było wymienione, widzielismy ich tylko kilka razy np. Jak główny bohater z rodziną witają się z generałem po lądowaniu i zasuwaja do "pałacu" (tu np. W SW Bad Batch była podobna scena gdzie nastroje in dialogi w tłumie ukazały nam sytuację panującą na planecie, tego w tym filmie brakowało). Między różnymi wypowiedziami różnych postaci coś tam można było się dowiedzieć, ale to było minimum. Dlatego zgadzam się z autorem postu i uważam to za minus w tym filmie.

ocenił(a) film na 10

Haha no jak porównujesz ze StarWars to Duna Cię nie zadowoli. StarWars to lekko infantylny kolorowy świat. Tu mamy szlacheckie rody, powaga, asceza. TO. JEST CELOWE!

ocenił(a) film na 7
sirjacor

No racja gwiezdne wojny szczególnie stara trylogia to było jakieś kino z ciekawymi postaciami i fabułą i ciekawymi dialogami a nie jak tutaj takie ogólnie płaskie postacie słabe dialogi i średniej jakości walka.

Dobrze ze ten film Diuna z 1984 roku był o wiele lepszy niż ten. Pozostaje mieć nadzieję że może 2 albo 3 część będą ciekawe.

ocenił(a) film na 6
sirjacor

Obawiam się, że szlacheckość rodów, powaga ani asceza nie są szczepionką na banał. Mnie też te polerowane dialogi nużyły. Nie miałam poczucia, że do czegoś zmierzają. Służyły chyba głównie przedłużonej ekspozycji.

A co do minimalizmu czy też ascezy, widziałam sporo filmów w których nie huczy od ekspresji, ale w tych dobrych dudniło w uszach od emocji - a tu czułam się jak na sesji zdjęciowej do instagrama.

Mój główny zarzut to właśnie ta śliczność (dla śliczności).
Dużo za dużo pięknych obrazków i pięknych protagonistów, których dla ułatwienia odróżniamy od antagonistów - jak w bajce - po ładnej cerze i szlachetnych rysach. Wiem, że wygląd barona jest raczej wierny książce, ale zastanawiam się, czy trzeba było biednego Skarsgårda aż tak zdeformować. I czy ktoś miałby jaja zatrudnić współczesnego "Stinga" do roli antagonisty. Czy to jednak nie przypomina Star Wars i Władcy Pierścieni?

sagina

I weź tu dogódź wszysztkim. Dla jednych za brzydko. Dla Ciebie za ładnie. Fakt, część stojących po "dobrej" stronie aktorów nie jest brzydka. Jednak część nie jest zbyt ładna (np. Thufir Hawat) lub co najmniej obojętna swą urodą (Liet Kynes, Jamis, Gaius Helen Mohiam). Tym "ładnym" jednak bardzo daleko do "śliczności dla śliczności" typowej dla telenowej czy innych produkcji dla nastolatków. Dla mnie osobiście Zendaya (Chani) mająca być tą najpiękniejszą w filmie jest niebrzydka, jednak z pewnością nie wpada w kategorię "śliczności dla śliczności".

ocenił(a) film na 6
krzysyek

przez śliczność dla śliczności miałam na myśli obfitość przepięknych kadrów, których w nie ma przekazu, symbolu ani treści (tak jak w legendarnych kadrach) jest tylko czysta kalkulacja (ma być ładnie).
Kupuję takie zabiegi u Wesa Andersona, bo on się tym w oczywisty sposób bawi i nas zaprasza do tej gry, visual jest u niego osobnym bohaterem filmu.
Ale w pozostałych filmach chciałabym by piękny kadr czemuś służył. Nawet w nowym bladerunnerze te ładne kadry jeszcze trzymały się ram - budowały nastrój, uniwersum, oddawały emocje, budowały atmosferę, nie w takim stopniu jak w starym (masterpiece), ale jeszcze nie miałam poczucia, że oglądam 2h reklamę czegoś luksusowego, ale czego nie ma już znaczenia, bo mizerny powodów trzeba zamaskować pięknymi kadrami.
A tu przykładach co mam na myśli pisząc o podporządkowaniu piękna funkcji:
Funkcje kadrów i ich piękne przykłady w historii kina
https://www.youtube.com/watch?v=OgbOswybBzs
I to samo dla colour grading (paleta kolorów w kadrze i filmie)
https://www.youtube.com/watch?v=tILIeNjbH1E&t=691s

A jeśli chodzi o aktorów miałam na myśli tylko upraszczający schemat - ładna przyjemna buzia = protagonista, brzydal = antagonista i nigdy odwrotnie, tak by się nikt nie pomylił.

ocenił(a) film na 7
sagina

nawet stara Diuna Lyncha miała złamany ten schemat - (ładna przyjemna buzia = protagonista, brzydal = antagonista) Sting jako przystojniak z pieknym ciałem a demoniczną duszą....

ocenił(a) film na 6
MichaelTerran

chyba to napisałam w pierwszym komentarzu: I czy ktoś miałby jaja zatrudnić współczesnego "Stinga" do roli antagonisty.

sirjacor

Tu nie chodzi o coś, że cos jest infantylne, a coś poważne, tylko że coś jest ciekawe, a coś nie. Gwiezdne Wojny były zawsze skierowane do młodych ludzi, dlatego są bardziej infantylne, jak to produkcje dla dzieci i mlodziezy. Natomiast akurat dialogi i postaci były barwniejsze, jedno drugiego nie wyklucza. Dlatego zresztą Gwiezdne Wojny zrobiły taki sukces, bo świat i postaci są interesujące, mimo że filmy są pełne klisz.
Film może być powazny i pokazywać szlacheckie intrygi, a jednoczesnie nie byc nudny. I czasami bajkowe opowieści o Jedi mogą być ciekawsze niż pompatyczna historia o kosmicznej arystokracji. Nawet bajka dla dzieci może mieć wykreowane ciekawsze postaci niż film dla dorosłych.
To, że film miał być bardziej elegancki i bardziej powazny to jedno, a to że jest nużacy to drugie. Poza tym dla mnie ''poważny'' oznacza mniej infantylny tj. dziecięcy, bardziej realistyczny i brutalny, a nie sztywny jak kijek w tyłku. Dorośli ludzie i arystokracja chyba tez mają zycie prywatne i potrafią np. żartować. Bez takich mankamentow film jest dziwnie pusty, pompatyczny i zimny. Cięzko przywiązywać się do bohaterów, są bardziej jak jacyś nieludzcy herosi z mitow, a nie ktoś, komu mamy kibicować i miec jakiś stosunek emocjonalny.
Rozumiem założenie, że książka miała taki klimat, ale moim zdaniem przenosząc ją na ekran powinni to odświezyć. Np. Władca Pierścieni jest tez bardziej powazny w formie pisanej (chociaz i tak zdecydowanie nie tak, jak Diuna), na ekranie dialogi były luźniejsze i bardziej skupiono sie też na charakterystyce postaci, niż tylko samej historii i przedstawieniu świata.

ocenił(a) film na 6
Progresywna

Gwiezdne Wojny osiągnęły sukces bo pokazały takie obrazki, że dzieciarnia robiła w majty, a potem dostała do tego jeszcze zabawki.
A gdy w końcu dorosła, "uraz z dzieciństwa" pozostał.

Progresywna

Najprościej obalić Twój przesadnie negatywny odbiór filmu, tym, że nie pasujesz do większości w swej krytyce. Film ma generalnie pozytywne opinie i recenzje. Podoba się. Ty się wyłamuejsz. Pytanie, czy miałaś zły dzień, gdy go oglądałaś i postanowiłaś czepiać się każdego możliwego detalu? Czy po prostu jesteś w swój specyficzny sposób na tyle "inna", że w przypadku tego filmu się to uwidacznia wyróżnia?

ocenił(a) film na 6
krzysyek

Mi tez sie nie podobal mimo,ze jestem fanem tego rezysera.

ocenił(a) film na 5
krzysyek

"Najprościej obalić Twój przesadnie negatywny odbiór filmu, tym, że nie pasujesz do większości w swej krytyce." - hehe, jakby rozumiem, że możesz mieć problem z tym, że ktoś ma zdanie odmienne od Twojego - ludzie mają różne dziwactwa i Tobie akurat przytrafiło się takie a nie inne - ale jak już chcesz się bawić w dyskutowanie w internecie / spieranie się / przekonywanie do swoich racji i chcesz zachować jakieś minimum merytorycznego poziomu w swoich wypowiedziach to zapoznaj się z takimi hasłami na wikipedii jak 'błędy logiczno-językowe' > 'błędy w argumentacji' > 'argumentum ad populum', bo w przeciwnym wypadku wychodzisz na zwykłego buca.

vancori_complex

No sam zobacz, kto wychodzi na "buca"? ;).Poniżej cytat z definicji hasła do którego się odnosisz.

"Argumentum ad populum - argument ten bazuje na niechęci większości ludzi do naruszenia status quo – innowacji, wszystkiego, co nowe i nieznane, trudnych problemów wymagających intensywnego myślenia, niejednoznaczności czy nonkonformizmu.

Według definicji Zygmunta Ziembińskiego jest to uciekanie się do argumentów nierzeczowych, które budzą emocje słuchaczy i odwracają uwagę od kwestii istotnych."

A więc jest to typowy sposób argumentowania konserwatystów obyczajowych. Straszą nowym i nieznanym (np. emancypacją kobiet, ideologią gender, homoseksualizmem itp.) Jest to uciekanie się do argumentów budzących emocję, by odwrówić uwagę od istotnych kwestii.

Jeśli już w czyichś wypowiedziach można to zauważyć to w krytykah typu "taki słaby, że aż zasnąłem". Użycie przeze mnie odniesienia do "większości" miało właśnie to ukazać. Czyjś przesadne emocjonalny i skrajnie wyrażany pogląd na temat tego filmu. Nie poparty żadnym merytorycznym argumentem.

To, że ktoś popiera swą opinię na temat skrajności ocen swego rozmówcy odnosząc się do ogółu widzów (społęczeństwa), nie oznacza, że używa argumentu niemerytorycznego. Zresztą jeśli czyjaś skrajna ocena (co widać porównując ją do ogółu) byłaby poparta merytorycznymi argumentami byłaby jak najbardziej na miejscu.

Jednak argument typu: "coś jest ciekawe, a coś nie", jest słabym argumentem merytorycznym. Zdaniem Progresywna, było zbyt mało żartów a film jest "sztywny jak kijek w tyłku".

"sztywny jak kijek w tyłku. Dorośli ludzie i arystokracja chyba tez mają zycie prywatne i potrafią np. żartować. Bez takich mankamentow film jest dziwnie pusty, pompatyczny i zimny."

Równie dobrze mógłbym argumentować, że przecież skoro ludzie jedzą i piją, to powinni też się załatwiać, stąd moim zdaniem film jest mało realistyczny i pompatyczny i zimny, bo nie tylko ,że nie ma żartów, to nie ma realistycznych scen z życia w toalecie.

ocenił(a) film na 5
krzysyek

Z tego co widzę to definicja na polskiej wikipedii jest bardzo słabo napisana. Angielska wikipedia robi to trochę lepiej.
Istotą argumentum ad populum nie jest to, że jest stosowany typowo przez jakąś konkretną grupę ludzi. Nie jest to także argument bazujący na emocjach, a na upodobaniach. Także Twoje wnioskowanie jest błędne. "Argumentum ad populum is a fallacious argument which is based on affirming that something is real because the majority thinks so" - to jest istota tego argumentu, podparcie się faktem, że skoro większość tak myśli, to to musi być prawda. Kwestie światopoglądowe / ideologiczne są na tym etapie nieistotne. Argumentum ad populum samo w sobie jest jedynie narzędziem, niczym więcej. Dopiero gdy jego stosowanie jest świadome / intencjonalne, wtedy dochodzimy do takich rzeczy jak populizmu itd, i możemy zacząć rozmawiać o tym, o czym napisałeś, czyli konserwatystach itp. W każdym razie intencja i otoczka światopoglądowa, z jaką dane narzędzie jest stosowane nie jest warunkiem koniecznym do spełnienia, aby zakwalifikować jakąś argumentację jako błąd logiczny, bo przecież można robić to nieświadomie / bez intencji.

Natomiast co do kwestii dyskusji czy film jest fajny / nie fajny, to w dyskusjach możemy przyjmować różne postawy. Możemy przyjąć postawę neutralnego dzielenia się subiektywnymi odczuciami / wymieniania poglądami na dany temat (wypowiedź Progresywnej), albo można przyjąć postawę próby przekonania rozmówcy / słuchaczy do swojego stanowiska, tudzież próby wykazania, że opinia rozmówcy jest nieprawdziwa (Twoja wypowiedź). To jest ta subtelna różnica, która sprawiła, że czepiam się Ciebie, a nie Progresywnej.
Jej wypowiedź jest dla mnie zupełnie neutralna, ot dzieli się zwyczajnie swoimi subiektywnymi odczuciami, przy czym warto zauważyć, że nie są to same inwektywy, tylko dosyć obszernie opisane rzeczy, których Jej w tym filmie zabrakło. Jej wypowiedź jest pod tym względem o wiele bardziej merytoryczna niż Twoja.
Z kolei z Twojej strony zobaczyliśmy odwołanie się do zdania rzekomej większości (rzekomej bo niby skąd posiadasz takie informacje? przeprowadziłeś jakąś ankietę wśród wszystkich widzów?), a jakby tego było mało to w drugiej części wypowiedzi kontynuowałeś z jakąś dziwną pretensją i w słabym stylu zasugerowałeś, że miała zły dzień, gdy oglądała film. To brzmi jakbyś trochę za bardzo utożsamiał się ze swoją opinią na temat filmu i niepotrzebnie brał do siebie zdania odmienne.

vancori_complex

W skrócie: chcąc zabłysnąć wyskoczyłeś z zarzutem bez sensu, bo nie zrozumiałeś (albo nie chciałeś zrozumieć), co napisałem. Nadal uparcie tkwisz w swym świecie cytując tym razem fragment angielskiej wersji denicji (hahaha), która niby ma mieć inne "lepsze" znaczenie. Nie ma i widzę, że szkoda mego czasu. Na przyszłość radzę skupić się na temacie i odpuścić sobie "błyszczenie". Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 8
Progresywna

Cóż z filmu niestety wyleciała scena bankietu... A to rozwiązało tak wiele, a przynajmniej troszkę

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones