Recenzja filmu

La Vie nouvelle (2002)
Philippe Grandrieux
Anna Mouglalis
Josh Pearson

Umierając, rodzimy się na nowo

Zabawa i eksperymenty z taśmą filmową Philippe Grandrieuxa przypominają nieco dokonania Billa Morrisona, czy Stana Brakhage'a. Zastosowane przez Francuza psychodeliczne i hipnotyzujące formy
Zabawa i eksperymenty z taśmą filmową Philippe Grandrieuxa przypominają nieco dokonania Billa Morrisona, czy Stana Brakhage'a. Zastosowane przez Francuza psychodeliczne i hipnotyzujące formy tworzą zupełnie nowy wymiar doznań daleki od prostej filmowej relacji ujęcie/przeciwujęcie. W tym sensie mamy do czynienia z degeneracją języka filmu i upadkiem klasycznej narracji. Tak jest również w przypadku "La Vie Nouvelle" ("Nowego życia") - drugiego z kolei pełnometrażowego filmu francuskiego reżysera.

Akcja rozgrywa się współcześnie w Bułgarii (zdjęcia kręcono m.in. w Sofii). Poznajemy młodą kobietę, która trafia do obskurnego burdelu, w którym władzę sprawuje bezwzględna mafia. Posłuszeństwo wobec "pracodawców" wymuszane jest za pomocą przemocy i gwałtu. Melania nie ma wyjścia, skazana jest na łaskę i niełaskę plugawej klienteli. Pewnego razu trafia się jej nieśmiały Amerykanin, który zwraca na nią uwagę. Jego fascynacja dziewczyną przybiera niebezpieczny obrót - zagłębiając się w mroczne zakamarki lokalnych barów i klubów zwraca na siebie uwagę "elementu".

Co ciekawe, nie ma w tym filmie klasycznego rozwiązania akcji. Nie do tego zmierza reżyser. Ukazywanie drastycznych scen zbliżeń seksualnych, czy też rozciągniętych w czasie i podszytych industrialną muzyką sekwencji w nocnym klubie ma na celu wprowadzenie w pewien rodzaj transu. Blisko mu pod względem formalnym do innego francuskiego kontestatora Gaspara Noe. Twórca "Nieodwracalnego" stara się jednak opowiadać historię, wykorzystując przy tym niekonwencjonalne środki stylistyczne. Grandrieux natomiast skupia się na warstwie technicznej, doszukując się w niej metastrukturalnych odniesień.

Jego kino jest duszne i niepokojące. Przepełnione przemocą odpycha naturalizmem i dosłownością prezentowanych zdarzeń. To kino wyzbyte uczuć, świadomie odrzucające wartości uznane za powszechnie pożądane. Eksploruje za to te obszary ludzkiej psychiki, które definiować można w kategoriach mroku i psychicznej degrengolady. Opisuje jednak również te elementy, które często pomija się ze względu na ich brak dopasowania do ogólnie przyjętego schematu.

Francuska ekstrema filmowa zawdzięcza Philippe Grandrieux zamiłowanie do ukazywania bezpośredniej i ingerującej w psychikę widza formie przekazu polegającej, nie tyle na stroboskopowych fantasmagoriach, co na wyrzuceniu poza kadr czego istotne. Złe kadrowanie, przydługie zbliżenia nie wnoszące zbytnio niczego do kontrastujących z nimi ujęć, rozmycie obrazu, bądź jego negatyw składają się na artystyczny kolaż, który drażni nie pozwalając jednocześnie, ani na chwilę oderwać wzroku.

Metafora jaskini Platona znajduje w kinie francuskiego twórcy znakomite przełożenie. Podobnie jak zniewoleni łańcuchami obserwatorzy przypatrujemy się cieniom i powidokom sterowanym przez wszechwładnego autora, tak gdyby udało się nam uwolnić spod jego władzy, z pewnością, udając się w stronę światła, zabilibyśmy okrutnego twórcę. Być może jednak, jest w tym dziele zalążek katharsis. Nowe życie rodzące się z bólu, cierpienia i krzyku. 
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones